Lubię to dzisiejsze święto - i nie lubię. Lubię, bo zachęca do zatrzymania się i zastanowienia, że wolność naprawdę nie jest na zawsze, nie jest oczywista. Nie lubię, bo mam wrażenie, że niekoniecznie jest zauważana, doceniania, szanowana, że nie jest łatwo korzystać z niej. Mam silny wewnętrzny bunt na to , ile czasu, energii, pomysłowości wykorzystujemy do "niewidzenia", ile czasu marnuje się na "muszę mu dokopać" - a jak mało na "co mogę zrobić, co zrobię".
Lubię to swoje miejsce na ziemi, tę moją Ojczyznę często kulawą i zamazaną, niszczoną, poniewieraną.... Żal, że teraz robimy to my, moi rodacy. Przypomina mi to opowieść o rybce, która zmęczona chciała koniecznie dopłynąć do oceanu, nie rozglądała się, bo "szkoda czasu", z zadyszką płynęła ledwie żywa. Stara ryba pyta, gdzie się tak spieszysz ? - "zobaczyć ocean, dopłynąć do oceanu". Stara ryba mówi : przecież jesteś w oceanie. "Tak? phi, sama woda taka jak wszędzie". A życie minęło.
Patriotyzm nie modny, albo nieprawdziwy...
Ja sobie myślę, że mogę przecież na co dzień być patriotką, budować patriotyzm, z drobnych ziarenek, małych kroczków. Przecież gdyby nie nasz język, polski język, polska mowa to może by nas nie było. Nie muszę dzisiaj za niego oddawać życia - ale może postaram się nie niszczyć. Może nie będę "suchać" tylko słuchać, nie będę pytać "czy chcom" - tylko czy chcą, może nie będę "wyłanczać" tylko wyłączać, może powiem ,że to wspaniałe, rewelacyjne, piękne, urzekające... , a nie "zajebiste", może przypomnę sobie, że nasz - mój język ma znacznie więcej słów niż tylko 10 (ch..,p..za...wy...k...) o - nawet nie 10.
Mogę uczyć się bycia dumną z tego, że jestem Polką, że mam długą historię (ta moja Ojczyzna),że sporo jest w niej dobrego (chyba więcej niż złego), że mój sąsiad nie jest zły, głupszy niż inne nacje, ...
Mogę sprzątnąć po swoim psie, nie rzucać butelki byle gdzie, tylko do kosza (papierka też, i pudełka i chusteczki, i....).
Mogę nie wysilać się, by narzekać na "nich", tylko przypomnieć sobie ; czy kupiłam (skasowałam) bilet.
Jak nie szanuję siebie, to nikt mnie będzie szanował. Jak rozgłoszę światu, że to moje miejsce, mój dom, mój sąsiad i ja jesteśmy do kitu - to świat przyjmie tę informację.
Zamiast narzekać, marudzić, szukać dziury w całym - będę budować realne spojrzenie, uczyć się być dumna z tego co jest dobre i wspaniałe, dbać o to miejsce i pytać siebie; co dzisiaj zrobiłam - a nie co zrobili inni.
I to by było na tyle (jak mawiał klasyk J.T.Stanisławski).
Dobrze, że 11 listopada jest tylko raz w roku.
Cieszę się niezmiernie, że podskoczyła grupka Obserwatorów. Cudnie - witam i dziękuje, że jesteście.
Jako, że chłody idą, może wolno ale idą zrobiłam dwie czapki. Wprawdzie obie z tego samego wzoru tylko w kolorze inne - nie szkodzi. Dla mnie, która w płaskich na czole wygląda fatalnie - te są super.Mam wrażenie, że nie jestem odosobniona.
Takie są
Sama nie wymyśliłam, tylko ściągnęłam - czy potrafię podać źródło? - zaraz się okaże. Wrrrr, nie wyszło. Popracuję nad tym i dam link. Na pewno z internetu, a ściślej z fc. Naprawdę postaram się.
Nie wiem jak to zrobiłam, udało sie dołączyć zdjęcia tej prościzny największej na świecie. Niestety, źródła ciągle nie znalazłam. Jeżeli ktoś znajdzie, chętnie skorzystam, bo nie lubię nie podawać.
Jest nieźle:):)
Energetyczne boa, albo jak kto woli frou-frou, w kolorze pięknej czerwieni. Na zdjęciach nie do końca ta czerwień udała się, ale prawie, prawie..
Na tym jest najprawdziwsza.
Widzicie to jedno połączenie bez przejścia cieniowanego? Oryginalnie tak było w motku, bez supełka, węzełka itp. Więc tak zostało. ponieważ ja lubię, jak jest nie do końca grzecznie, to nawet uważam, że jest ciekawiej.
Włóczka to kauni, którą odkupiłam od jednej dziewiarki. Póki co, chyba w Polsce nie ma. ale podobno jest szansa w niedalekiej przyszłości u Intensywnie Kreatywnej. Ja czekam, czekam, bo tę niteczkę bardzo polubiłam.
Wyrobiłam motek 14 dag, na drutach K P nr 5,5.
Jakby ktoś coś zechciał dla siebie, to proszę bardzo:) Wprawdzie nie mam wielkiej nadziei, bo ostatnio nikt nic ode mnie nie chce - mam nadzieje, że to nie jest stan stały.
Baardzo długo dzisiaj (świątecznie, to mam czas:)) - koralików dzisiaj nie ma nic a nic. Żal mi bardzo, bo zostały w parku nawleczone 15,0 (no o metrach wolę nie pamiętać), część naszyjnika (spora, co najmniej 1/3) z 11,0, dobre nici,, ech żal.....
Dla wytrwałych , w nagrodę
Widzicie te pąki?
Listopadowa zieleń
Dziękuję za odwiedziny. Dobrego dnia i do spotkania:)