Ujrzałam TO i musiałam. Po prostu musiałam. Przypadkiem miałam włóczkę, kupioną juz jakiś czas temu TU, no to do roboty.No i zaczęło się - jaki rozmiar? Nie wiem co sie stało, ale od jakiegoś czasu nie umiem wstrzelić się w rozmiar. To jest denerwujące, ale od wybrania tego właściwego dla mnie zależy ciąg dalszy. Za drugim albo trzecim podejściem - jest! Brawo. Nastepna trudność , to konieczność wydłużenia pachy - i tu zaczęły sie poważne schody. Nie była taka zdolna, żeby tego dokonać. Rękawy wymyślone pr.zez Dorotę są ważnym, ciekawym, oryginalnym pomysłem - poległam . Nie udało mi się dostosować. Pewnie jest to możliwe, mnie jednak nie wyszło. Nie, nie chciałam zrezygnować z tego swetra, z jego elementów ozdobnych. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem zastępczym będzie rękaw " na C", contiguous. Przecież mam już jeden sweter z tym rękawem!. No i udało się, tzn zrobiłam. Ja zrobiłam. Nie jest doskonały, ale prucie już nie, nie, nie. Dobrze się w nim czuję. Opłaciła się cierpliwość. Tak to prawda, że przemknęła myśl o rezygnacji, na szczęście nie uległam. Zdziwiło mnie, że wystarczyły cztery motki włóczki.
Pogoda jaka jest, każdy widzi - jesień listopadowa. Jak słońce wyjdzie na chwilę, to nie ma fotografa. Trudno, jest jak jest. Jakieś zdjęcie na ludziu jest, dla zasady.
Robiłam na drutach 3,25.
No i tak to sie skończyło - sweter jest ( Dorota, autorka pierwowzoru zaakceptowała), już go lubię, coś widać na tych pochmurno-ciemnych zdjęciach. Jestem zadowolona.
Jeżeli odwiedzasz mnie, to sie cieszę. Zostawiśz jakiś ślad - tym bardziej się cieszę. Dziekuję i cierpliwości w realizacji pomysłów życzę. Warto. :)