xxx

twórczo, odtwórczo, coś nowego... ludwikar@poczta.fm
Dziękuję za odwiedziny, dziękuję jeżeli zostawisz komentarz


Obserwatorzy

sobota, 28 września 2013

Na przekór ....

Na przekór ciemnej, pochmurnej, deszczowej pogodzie - niebieskości w bransoletce i kolory w chuście.
Chusta akurat na tę pogodę, na zbliżające się nieuchronnie coraz krótsze dni, na szybkie ciemności, na smutki jesienne - kolorowa, miła, otuli, przytuli, zagrzeje - i .. cokolwiek zechcesz. Taka jest. Powstała z delight dropsa tego, kupionego w I-Cord.  Wyrobiłam 4 motki, ma wymiary 90 x 200 cm. Ja lubię duże, to myślę, że cały świat też - a na serio, to myślę, że z 3 motków byłaby jednak za mała. Zachęcam do popatrzenia - bo jest do wzięcia, może być Twoja, jeżeli Ci się spodoba. W planach jest druga, też tym wzorem - ale kolory niebieskawe. 
Myślę, że teraz czas szalowo-chustowy będzie trwał, więc warto zadbać, by mieć. Oczywiście możliwe są inne - jeżeli ktoś chce.
Pokazuję, chociaż pogoda nie ułatwia zdjęć, a mieszkanie mam takie, że jak Baby nie postawię to i tak inne bogactwa widać.














I co Wy na to? Czyż nie jest w sam raz na pochmurne dni? Lubie ten wzór i zadowolona jestem z wykończenia, które wymyśliłam (pewnie nie jestem jedyną odkrywczynią).

Aż się weselej zrobiło, jak popatrzyłam na te kolory - podoba mi się to co zrobiłam.:)
Jest też bransoletka. Miała być cieniowana w niebieskościach, mam nadzieje, że spodoba się osobie, na której rękę ma trafić. Zależy mi, by sprawiła jej przyjemność - czekam na odpowiedź, bo zdjęcie poszło.

Proszę:







Widzicie tę przywieszkę? To coś dla nas, znak - dziewiarka jestem.:) Podobała mi się. Nie jestem fanka przywieszek - ta jednakże zdobyła moje serce.
Dziękuję Wszystkim, którzy mnie odwiedzają. To dla mnie duża radość. Szczególnie cieszą mnie Wasze komentarze i to, że przybywa nowych osób komentujących. Bardzo mnie to cieszy. Każdy komentarz sobie cenię, jednak dodają mi ochoty do szukania pomysłów te, które nie są zdawkowe. Podkreślam, ciesze się z każdego . Zachęcam, by Ci którzy mnie odwiedzą, zechcieli zostawić ślad. Tak, cieszą mnie wszystkie wejścia na blog, bo za każdym kryje się jakaś osoba, jednak jak ktoś zostawi komentarz, to tak jakby zatrzymał się tu na chwilę nawet, jeżeli trafił przypadkiem. Zdaje się, że się rozgadałam. 
Dobrego dnia, dobrego weekendu i ....do zobaczenia:) 

poniedziałek, 23 września 2013

2 x Gdańsk

Lubie starówki, lubię Starówkę Gdańską. Koleżanka też miała ochotę i czas - więc ruszyłyśmy. Pogoda była wymarzona, nie za ciepło, nie za zimno no i nie padało. Powoli snułysmy się po uliczkach, gapiąc sie na ludzi, na stragany (mniej), na to jak sie ludziom chciało i nie śpieszyło, jakie cuda nam zostawili....Jest pytanie czy my umiemy to docenić? Czasem mam wrażenie, że niekoniecznie.......
Budujące, że czasem chyba tak. Gdańska Starówka bardzo sie zmienia, odnowiła - cieszy oko. Ach i jeszcze koncert był, chyba coś około 40 , czyli wszystko pieknie. O pechu dotyczącym obiadu nie będę pisała - bo i po co? Zostaje jednak pytanie, czy mam ryzykować obiad? Powiedzmy, że do trzech razy sztuka.
Takie malutkie impresje z włóczęgi po starych, odnowionych  ulicach

Tu resztki stare, (może już ich nie zobaczę?)









Tu odrestaurowane










A tu dowód, że byłyśmy tam






Pięknie było, z odrobiną jesieni



Dziękuję Małgosiu :)

A w niedzielę... a w niedzielę, w niedzielę spotkanie pozytywnie zakręconych.

Kilka migawek. Nie robiłam za dużo zdjęć ( a szkoda). mam wrażenie, że było to ważne spotkanie także ze względów integracyjnych, więcej rozmowy, więcej wymieszania ludzi, którzy czasem trzymali się w swoim gronie. Bardzo mnie to ucieszyło i - mimo zaczynającej sie choroby - niezmiernie cieszę się, że tam byłam.
Niewiele zdjęć, nie znaczy wcale. proszę


Jola i część jej prac, wesołych prac


Cudne torby Janeczki tutaj i więcej zdjęć ze spotkania



Świąteczne arcydzieła


Zaaferowana Ela z Mirellą


a to Eli dzieła








a to do popatrzenia..



a tu tunika "na ludziu". Nie jest to tunika do spódnicy - ale w spódnicy byłam.

Witam nowych obserwatorów, zapraszam. Tym co zajrzą życzę dobrego dnia:)

piątek, 20 września 2013

Przygoda ze stillem..

Przygoda ze stillem rozpoczęła się już prawie rok temu i od tamtego czasu zapragnęłam mieć dla siebie taka tunikę. I nadszedł ten czas.... Włóczkę malabrigo sock zakupiłam już jakiś czas temu - czekała cierpliwie i - wystawiła na próbę moja cierpliwość. Oj, wystawiła.  Okazało się, że mam cztery dość różne odcienie, nie trochę różne - znacznie różne, mimo, że z jednego farbowania. Taka ci ona jest - ale i tak ja lubię. Wiecie, że robienie z kilku nitek jednocześnie nie jest tym samym, co robienie z jednej. No cóż, nie miała baba kłopotu...... 



Na zdjęciach mniej widać te różnicę niż w realu - ale  widać.

Kiedy już miałam prawie, prawie całą tunikę, uznałam, że jednak powinna być luźniejsza - czyli rozmiar większa. No cóż, żal, złość - jednak prucie. Czyli część procesu twórczego, jak się wspieramy w dziewiarskim świecie, głównie okienkowym. Ale z drugiej strony - jak mawiał Tewe - ja będę w niej chodziła, mam nadzieję, długo. To po co mam sobie szykować długie niezadowolenie, mogę przecież krótkie. Sprułam i od razu, bez odkładania wzięłam się do roboty. I jest, moja, przeze mnie wydziergana, o czym rok temu nawet bym nie marzyła. 

Jest....













































Jestem zadowolona ze swojej roboty. Uważam, że "wyszła mi" dobrze, ładnie, dobieranie oczek jest takie jak ma być.
Wzór tej tuniki jest tutaj. Nie robiłam sexy rozcięcia z tyłu z guziczkiem, chociaż uważam, że ma bardzo dużo uroku. Nieco inaczej wykończyłam kieszenie i - dla mnie - tak jest lepiej. Oczywiście każdy ma prawo do swoich preferencji. Mam też dłuższe rękawy (tak lubię), mało zwężane, bo wydawało mi się że do luźnej ( a jest luźna, maskuje to i owo) takie szersze przy mankiecie będą ok. I znowu, to jest moje zdanie, mnie się tak spodobało - rozumiem, że są odmienne, równie ważne i wartościowe.
Moja waga pokazuje, że tuniczka waży 47 dag - ale budzi to moje wątpliwości. Może bateria siada? Mnie się wydaje, że nieco mniej. Druty nr 3 (KP, HH i Addi na początku, dopóki żyłka sobie nie wyszła.Ale ja z drutami mam stałe przygody, wszystkie braki i niedoróbki lecą do mnie).
Tak sobie piszę i patrzę na swoje dzieło - podoba mi się, zadowolona jestem, że hej..
Kilka osób pytało mnie teraz i wcześniej, jak robię dwa rękawy razem na okrągło. Wiem, że ameryki nie odkryłam, czasem jednak tak bywa (u mnie przynajmniej), że patrze na filmik, czytam i nic nie rozumiem, a ktoś pokaże "po swojemu" i zaskoczę. Więc ja też pokażę. Powiadam ; nic nowego,ale jak są pytania, to warto pokazać. Jak ktoś skorzysta - będę się cieszyć. Aha, bo ta tunika (dla tych co nie znają wzoru) jest robiona od góry metodą bezszwową.










Czyli mam na drucie ; połowę pierwszego rękawa, połowę drugiego rękawa, połowę drugiego rękawa i połowę pierwszego rękawa ( cyferki na zdjęciu). Ktoś miał wątpliwości, czy oczko gdzie jest wyciągnięta żyłka (czyli w połowie rękawa) nie rozciąga się. U mnie nie, wyżej jest zdjęcie od strony rękawa i nie widać, by jakieś oczko było większe od innych.

Witam serdecznie nowych Obserwatorów. Cieszę się, że przybywa, zachęcam wszystkich do pozostania. Cieszę się, że jest dużo wejść i zwiększa się liczba komentarzy. Czytam je i z każdego cieszę się, każdy zachęca mnie, żeby zajrzeć na bloga autora. 
Zauważyłyście, że bez koralików??? Bo ja naprawdę jestem po pierwsze dziewiarka (coraz lepsza. haha).
Dziękuję, tym co zajrzą, zapraszam Was, dziękuję, jeżeli zostawisz swój ślad-komentarz. Dobrego dnia i do spotkania.:)




środa, 11 września 2013

Ćwiczenie

Co ćwiczyłam? Cierpliwość przede wszystkim. Witajcie w ten deszczowy, pochmurny dzień. Jesienią zapachniało. To jeden z mniej przyjemnych jesiennych dni . Potrzebne są,by łatwiej nam było docenić te piękniejsze. Wszystko co nam niesie przyroda jest potrzebne - chyba, że wcześniej coś pomajstrujemy, pozmieniamy ( a tak naprawdę popsujemy). Na jesień trzeba się przygotować i tyle. Waligórski tak pięknie o niej pisał, dostrzegał piękno. "Jesień idzie, nie ma na to rady". Tym bardziej serdecznie witam tych, którzy się nie zniechęcili i zajrzeli do mnie.
 Nowy Obserwator przybył - witaj i na dłużej zostań.
Naszło mnie na bransoletkę, którą znalazłam, tutaj  - listki (powiedzmy, że jesienne). Zaparłam się, uparłam i - mimo, że dotąd nie robiłam peyot - postanowiłam, że zrobię. No, nie powiem, żeby było łatwo. Zajęło mi cztery dni , oczywiście, że nie całe . Gdybym chciała cały dzień przy tym, to nie byłoby to możliwe - oczy wysiądą. Na początek żyłka rzucała mi kłody pod nogi (ręce) - pękła raz, pękła drugi raz. To była niespodzianka - nie pomyślałam nawet, że może się to zdarzyć. Właśnie żyłka ma być ta trwała, mocna, polecana jest do drobnych koralików, peyotu... Szok. Wzięłam więc nici One-G. Drogie są - ale co, nie było wyjścia. Koraliki toho treasure  - małe toto, nie wszystko widać i - niestety- bardzo nierówne. Może to moje "szczęście zakupowe", bo dotąd nie czytałam specjalnych skarg. trudno, trafiło na mnie.
Pogoda nie sprzyja robieniu zdjęć, jednak cierpliwość zużyłam na listki - i na czekanie nie mam już. Jak się pogoda poprawi, to najwyżej zmienię zdjęcia na lepsze.

















No i ? Co myślicie? Widzę, wisi nitka, ponieważ do końca nie wiadomo na jaką rękę będzie, więc - być może - trzeba będzie ją skrócić. 
Bransoletka ma 2,5 cm szerokości i 20 cm długości (aktualnie).
Gdyby ktoś zamierzał robić ją, to informuję, że podstawowego koloru ( u mnie brąz) wyszło prawie 1,5 torebeczki (czyli ok. 7 g).

Jest jeszcze jedna cieniowana, z koralików toho 11,0 (12 koralików w rzędzie), mnie się bardzo podoba kolorystycznie. Może jeszcze komuś też się spodoba. Pokażę














I co? Prawda, że śliczna jest ? Oczywiście zdjęcia nie były robione dzisiaj, co widać od razu.

Dobrego dnia, mimo niepogody, natchnienia do tworzenia i do zobaczenia na blogowej trasie. Dziękuję tym, które zajrzą, podwójnie tym, które zostawią jakieś słowo, pochwalne, krytyczne - każde.